Planeta Szkoła Mrocza
 

 
Nina Irza
"Wymarzony wieczór"

 
    Zbliża się najważniejszy i najpięknieszy dzień w roku czyli Wigilia Bożego Narodzenia. Tego dnia cała moja rodzina spotyka się w rodzinnym domu moich dziadków i wszyscy razem świętujemy. Zawsze jesteśmy jako pierwsi, ponieważ rodzice boją się, że się spóźnimy. Jak zawsze najpierw gotujemy wigilijne potrawy, na przykład karp, galat i barszcz z uszkami. Następnie trzeba upiec kruche ciasteczka i pierniczki, mimo że zawsze mam fartuch, i tak  się pobrudzę mąką. Później trzeba oczewiście przynieść choinkę. Raz, kiedy szłam z moim dzadkiem i kuzynem, spotkaliśmy wywiórkę, ale nie taką zwykłą, ponieważ miała futro koloru szarego! Jednak w tegoroczną Wigilię choinka już stała w salonie, trzebało ją tylko ubrać w bombki, światełka i girlandę. Po skończonej pracy, kiedy babcia, mama i ciocia jeszcze gotowały różne pyszności, ja i kuzynostwo poszliśmy się bawić na dwór. Zrobiliśmy bałwana oraz igloo i porzucaliśmy się śnieżkami. Lecz chwilę po skończeniu igloo zawołała nas babcia, abyśmy poszli do domu, ponieważ nadszedł czas, kiedy wszyscy siadamy do stołu.
  Musiałam się przebrać, więc poszłam i ubrałam się odświętnie. Wtedy usłyszałam głos mamy:                                                                                          
- Jaśmina, zejdź już na dół! - krzyknęła
- Już, już! - odpowiedziałam. Szybko uczesałam się, zeszłam na dół, usiadłam przy stole i po odczytaniu Biblii i życzeniach zasiedliśmy do uroczystej kolacji. Po skończeniu jedzenia babcia powiedziała:
- Widziałam gdzieś, jak święty Mikołaj się tu kręci,  może pójdzicie zobaczyć, czy coś dla was zostawił?
Gdy to usłyszeliśmy,   wstaliśmy i pobiegliśmy szukać prezentów. Nagle rozległ się krzyk "mam!". Okazało się, że jeden z kuzynów znalazł swój wymarzony prezent. Ja także. To był wymarzony wieczór.