Planeta Szkoła Mrocza
 
 

Jakub Hamowski
„Prometeusz – dawca miłości”

  Po tym, jak Zeus skazał Prometeusza na dożywotnie cierpienie na ścianach Kaukazu, nic się nie zmieniło. Nie chciał wyznać, że jest winny. Dobroczyńca ludzi liczył na pomoc. Nagle zauważył dziwne zjawisko na niebie. Oślepił go niezwykły blask. Prometeusz znalazł się w niecodziennym dla niego miejscu. Otaczały go budynki oraz rzeczy, o których nie śniło się nawet bogom. Były tam drogi, samochody i inne przedziwne pojazdy... Twórca człowieka zrozumiał, że przeniósł się w czasie. Nie mylił się. Na szczęście nie wyróżniał się z tłumu. Był wielkości człowieka. Wtopił się w tłum i przez kilka następnych dni  podziwiał jak jego ziemskie dzieci rozwinęły się od czasu podarowania im ognia. Im jednak więcej  się przyglądał życiu ludzkiemu, zauważał, że nie do końca dbają o ten świat. Zmartwił się, iż człowiek wykorzystuje ogień do złych celów, zaśmieca środowisko oraz wyrządza sobie i innym wiele krzywd.
    Prometeusz postanowił przemówić do swoich dzieci. Chwilę po tej myśli stał się potężny. Był tak wielki, że widział go cały świat, nad którym się uniósł. Głową sięgał ponad chmury. Każdy człowiek zauważył boga. Najpierw nie wiedzieli, kim jest ogromna postać, ale ten po chwili przedstawił się jako Prometeusz. Bóg dobroczyńca wykrzyczał na cały świat:
- Zrobiłem dla was wszystko! Stworzyłem was z gliny i własnych łez, dałem się za was przykuć do Kaukazu, podarowałem ogień, by było wam ciepło i dobrze, a wy się tak odwdzięczacie?! Sami niszczycie siebie i swoją planetę. Palicie lasy, śmiecicie, zabijacie zwierzęta, toczycie wojny.
Po tych słowach Prometeusz wybuchł wielkim płaczem. Na Ziemię spadł deszcz, jakiego ludzie nigdy dotąd nie widzieli. Stali w osłupieniu.
  Po tym zdarzeniu nadleciał ogromny jastrząb. Nie po to, by zaatakować buntownika bogów, ale by go zabrać na górę Olimp. Bogowie zrozumieli, jaki jest dobry i postanowili mu wybaczyć.