Planeta Szkoła Mrocza
 


Malwina Krawczyk 
,,Tajemnicza dziewczynka ''

     Był to dzień odpoczynku po całym tygodniu, niedziela. Spędzałam ten czas wraz z rodziną. Rodzice zaprosili gości i zrobili grilla. Około godziny 13 goście już się schodzili. Rozpoczęliśmy grillowanie. Wszyscy bawili się świetnie. Mnie już zaczęło się nudzić. Postanowiłam więc zadzwonić do mojej przyjaciółki. Zaprosiłam ją do mnie. Po około 20 minutach przyszła, tak jak obiecała. Zaproszeni goście byli w świetnych nastrojach.
         Zaczęliśmy tańczyć i śpiewać. Około godziny 15 do mnie i mojej przyjaciółki zadzwonili znajomi. Zapytali się, czy pójdziemy z nimi nad jezioro. Umówiliśmy się na godzinę 16. Spakowałyśmy więc w plecak najbardziej potrzebne rzeczy. Przed godziną 16 wpadłyśmy na pewien pomysł. Chciałyśmy spać nad jeziorem pod namiotem. Zadzwoniłyśmy do chłopaków i opowiedziałyśmy im o naszym pomyśle. Powiedzieli, że to super pomysł. Nasi rodzice również się zgodzili. Wzięliśmy namioty i poszliśmy nad jezioro.
     Gdy już tam doszliśmy, to zaczęliśmy rozstawiać namioty i się rozpakowywać. Chłopacy po rozpakowaniu się rozpalili ognisko. Ja z moją przyjaciółką poszłyśmy do sklepu po chleb, kiełbaski, napoje i plastikowe sztućce. Wróciłyśmy i wszyscy usiedliśmy przy ognisku. Miło spędzaliśmy czas. Na dworze robiło się coraz ciemnej. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta.
       Ja wraz z przyjaciółką chciałyśmy iść już położyć się spać. Chłopcy jednak nalegali, żebyśmy jeszcze posiedzieli przy ognisku. Więc zgodziłyśmy się. Siedziałyśmy jeszcze z nimi godzinkę. Nagle ja i moja przyjaciółka usłyszałyśmy coś w krzakach. Chłopcy jednak nic nie słyszeli. Zaczęli się z nas śmiać, że mamy jakieś przesłyszenia. Postanowiłyśmy więc iść w tamtą stronę. Na samym początku myślałyśmy, że to jakieś zwierzę. Jednak bardzo się pomyliłyśmy. Już po 5 minutach okazało się, że to zupełnie co innego. Siedziała tam dziewczynka. Była bardzo rozstrzęsiona i zapłakana. Wyglądała ona na około 6 lat. Zaczęłyśmy zadawać jej pytania:
- Jak masz na imię?- zapytałam
Dziewczynka jednak nic nie odpowiadała.
- Ile masz lat? - zapytała moja przyjaciółka
Mała nadal milczała i nic nie mówiła.
        Ja wraz z przyjaciółką stwierdziłyśmy, że zadawanie pytań tej małej dziewczynce nie ma sensu. Wzięłyśmy więc ją do nas koło ogniska. Chłopcy byli zdziwieni, gdy zauważyli, że idziemy z dzieckiem. Od razu jak tylko doszliśmy do ogniska, daliśmy małej picie i jedzenie. Była ona bardzo wystraszona, ale wzięłam ją na ręce i przytuliłam, aby czuła się bezpieczniej. W tym czasie moja przyjaciółka powiedziała o tym wszystkim chłopakom. Gdy dziewczynka już w miarę się uspokoiła, to wszyscy zaczęliśmy zastanawiać się, co powinniśmy zrobić. Po naradzeniu się podjęliśmy decyzję, że zadzwonimy po policję. Przez telefon podczas zgłaszania tego incydentu musiałam wszystko opowiedzieć. Pan przez telefon powiedział, że za około 15 minut radiowóz powinien być na miejscu. I tak właśnie było. Po 15 minutach zjawili się policjanci. Poprosili, abyśmy na spokojnie opowiedzieli im o tym, co się wydarzyło. Spisali nasze dane i wszystkie zeznania. Po czym poprosili, abyśmy pokazali im miejsce, w którym znaleźliśmy dziewczynkę. Chłopcy i moja przyjaciółka wraz z jednym policjantem zostali z dziewczynką, a ja drugiemu policjantowi pokazałam miejsce, w którym znalazłyśmy dziewczynkę. Policjant rozejrzał się trochę w tym miejscu, jednak niczego tam nie znalazł. Po rozejrzeniu się na miejscu policjanci skontaktowali się ze swoim przełożonym i musieli zabrać dziewczynkę na komendę. Tam miała ją przesłuchać pani psycholog, która zajmuje się właśnie takimi sprawami.
        My na drugi dzień z rana od razu poskładaliśmy wszystko i poszliśmy do swoich domów. Każdy z nas opowiedział swoim rodzicom, co wydarzyło się poprzedniej nocy.
      Około godziny 13 zadzwoniłam do przyjaciółki i zapytałam, czy nie pojechałaby ze mną na komisariat, żeby dowiedzieć się, co dzieje się z dziewczynką. Przyjaciółka zgodziła się. Gdy już dojechałyśmy na miejsce, nie chcieli nam udzielić żadnych informacji. Przypadkowo usłyszałyśmy, że dziewczynkę w nocy nad jezioro podrzucili rodzice. W domu ciągle im płakała bo miała gorączkę, a oni nie mogli sobie z nią poradzić. Dziewczynka miała trafić do rodziny zastępczej. Kiedy to usłyszałyśmy, kompletnie nas zamurowało. To była przykra sytuacja.
       Ale jakby nie patrzeć, to dziewczynce napewno będzie lepiej z normalnymi ludźmi, a nie z jakimiś, którzy nie wiedzą, co zrobić z dzieckiem, jak ma gorączkę. To co zrobili rodzice z dziewczynką było kompletnie nieodpowiedzialne. Rodzice tej dziewczynki mieli mieć sprawę w sądzie. Więcej już nic się nie dowiedziałyśmy. Wiedziałyśmy tylko to, co usłyszałyśmy przypadkowo.
    Tych dwóch dni nie zapomnimy na długi czas naszego życia. Była to bardzo przykra i przygnębiająca sytuacja. Do dzisiejszego dnia bardzo lubię pomagać ludziom. Robię to z wielką chęcią. Nieraz wystarczy zwykła rozmowa, aby komuś pomóc.