Planeta Szkoła Mrocza
 


Kinga Marach
 „Tragedia rodziny”


     
   Pewnego dnia do małej wsi wprowadziła się rodzina. Dom nie był za duży. Mieli oni psa Tike. Rodzice czwórki rodzeństwa to  Agata i Bogusz. Ich dzieci nie były do siebie podobne. Każde z nich miało inny charakter. Łukasz, szkolny  kujon, wszystkowiedzący. Na każde pytanie zna odpowiedź. Na naukę poświęca cały dzień. Alan, szkolna gwiazda. Wysportowany, przystojny, romantyczny. Każdej się podoba. Niestety, inteligencji nie odziedziczył. Tylko tego mu brakuje do ideału ,,faceta”. Dla niego liczy się tylko sport. Ada to szara myszka. Nie mówi zbyt dużo. Jednak w terenie jest najlepsza, odnajdzie się wszędzie. Potrafi spać pod gołym niebem. Nie to co Adela. Przemądrzała, arogancka, wszędzie jej pełno. Utalentowana pod względem gry aktorskiej i śpiewu.
         Rodzice poszli na spotkanie. Zostawili dom pod opieką najstarszego syna, Alana. Miał on 17 lat. Druga najstarsza to szesnastoletnia Adela. Następnie Łukasz, lat 15 i Ada w wieku 14 lat.
Działo się to w czasie wakacji, dlatego też nie chodzili do szkoły. Każde z nich potrzebowało dużo przestrzeni. Ciężko było im żyć w zgodzie. Spotkanie rodziców przedłużyło się do wieczora, więc postanowili sami zrobić obiad, co nie było najlepszym pomysłem. Jak zwykle nie obeszło się bez kłótni. Ada popchnęła Adelę, która wpadła na półkę, przez co ręcznik spadł na rozgrzaną kuchenkę.
Dom stanął w płomieniach. Ogień szybko się rozprzestrzeniał. Na szczęście rodzice zdążyli dojechać do domu.  Na dworze zebrali się sąsiedzi i straż pożarna. Bogusz z Agatą wyprowadzili dzieci na dwór. Jednak Agata zahaczyła bluzką o stół. Bogusz, nie chcąc jej zostawić, wrócił, mimo że wiedział, jakie to niebezpieczne. Nie udało im się wyjść z płonącego domu. Rodzice poświęcili swoje życie, ratując swoje dzieci. Rodzeństwo, nie chcąc trafić do domu dziecka, uciekło w stronę lasu. Był to dla nich szok. Tę noc musieli spędzić pod gołym niebem. Dla Ady nie było to problemem. Dla Adeli to co innego.
Policja zaczęła ich szukać. Z samego rana Alan obudził się pierwszy. Nadal nie mógł w to uwierzyć, że rodzice nie żyją. Za miesiąc Alan kończył 17 lat. Byłby już pełnoletni. Mógłby walczyć w sądzie o prawo opieki nad rodzeństwem. Jednak Ada nie chciała trafić do domu dziecka. Rodzeństwo musiało się zjednoczyć, aby przetrwać miesiąc pod gołym niebem. Alan poszedł do najbliższego sklepu kupić jedzenie ze swoich kieszonkowych zaskórniaków. Podczas, gdy go nie było, Ada chciała zjeść owoce, które znalazła w lesie. Nie wiedziała, że są trujące. Zjadłaby je, gdyby nie Łukasz. Mogłoby się to dla niej źle skończyć.
Adeli nie sprzyjały warunki, jakie tam panowały. Brakowało jej elektronicznych urządzeń, ale nie tak bardzo jak rodziców. Ada jako że była harcerzem, potrafiła rozpalić ognisko. Zrobiła to przy pomocy Łukasza. Adela zaczęła śpiewać. Po chwili reszta rodzeństwa do niej dołączyła. Alan kupił rano w sklepie pianki. Piekli je przy ognisku, śpiewając. Było miło, dopóki nie usłyszeli szczekanie psów. Między drzewami było widać światła odbijające się od latarek policjantów.
Zabrali najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyli w drogę. Po pewnym czasie znaleźli spokojne miejsce, gdzie mogli odpocząć. Ten dzień był tak męczący, że zasnęli w bardzo szybkim czasie. Alan chodził do starszej pani, której pomagał w prowadzeniu gospodarstwa. W zamian dostawał trochę pieniędzy, których bardzo potrzebował. Jako że był najstarszy, czuł, że to jego obowiązek, aby zapewnić jedzenie młodszemu rodzeństwu.
Ada miała straszne wyrzuty sumienia. To przez nią spłonął dom, to jej wina, że rodziców już nie ma z nimi. Łukasz starał się ją pocieszać. Miesiąc później Alan ukończył 18 lat. Domagał się prawa opieki nad rodzeństwem. Był to szok dla policji i sąsiadów, ponieważ myśleli, że dzieci nie żyją. Ludzie przyszli im z pomocą Uzbierali pełną kwotę, żeby starczyło na nowy dom. Był on bardzo mały, ale nie to było najważniejsze. Liczyło się, że byli razem. Alan znalazł pracę. Adela trochę zarabiała grą aktorską. Nie mieli Internetu, dlatego z początku trudno było im się przyzwyczaić.
Dwa lata później Adela była już pełnoletnia. Znalazła stałą pracę i opiekowała się rodzeństwem. Troszczyli się o siebie. Codziennie rano odwiedzali grób swoich rodziców. Mimo dawnych różnic zaczęli siebie doceniać. Ich relacja całkowicie się zmieniła.
        Ta historia pokazuje, jak zmieniają się relacje międzyludzkie po śmierci bliskich. Musimy doceniać to, co mamy, bo szybko możemy to stracić.