Planeta Szkoła Mrocza
 

 
 
Adam Majewski
“Dziwna Wigilia”

      Obudziłem się wcześnie rano, spojrzałem na kalendarz adwentowy. Była data 23 grudnia.
- Hura – pomyślałem, za chwilkę święta.
Jak co roku po śniadaniu wybraliśmy się z tatą na pobliski staw, aby złowić wigilijnego karpia.
- Ruszamy na łowy - oznajmiłem tacie, który się uśmiechnął i odpowiedział:
- Zabierz wędki oraz kanapki i ruszamy.
    Po kilku chwilach byliśmy nad wodą. Czas płynął, a karpi jak nie widać, tak nie widać, zabrałem się za kanapki.
Nagle zaczęło coś się dziać z moim spławikiem. Krzyknąłem:
- Mam branie!
    Podbiegł tata i powiedział:
-  Dasz radę.
    Pomyślałem, że to będzie ciężka walka z rybą, a tu nagle z wody wyciągnąłem na wędce maleńką, żółtą rybkę. Zrobiło mi się smutno, że to nie ogromne karpisko, tata to zauważył i powiedział:
- Nie masz co się smucić, to na pewno złota rybka.
- Oj, tatusiu, nie żartuj sobie - a tu nagle rybka mi przerywa:
- Wypuście mnie, a spełnię wasze jedno życzenie.
    Ze zdziwienia nie mogliśmy wypowiedzieć ani jednego słowa.
- Wypuście mnie - powtórzyła rybka.
Przyszło mi do głowy tylko jedno życzenie, więc je wypowiedziałem:
- Chciałbym, aby ta Wigilia była wyjątkowa!
Po wypowiedzeniu życzenia wypuściłem rybkę na wolność, usłyszeliśmy jeszcze jedno słowo “dziękuję”.
      Nawet nie zauważyliśmy, że zaczęło się robić ciemno, więc pobiegliśmy do domu, by opowiedzieć mamie, co się wydarzyło. Mama chyba nam nie uwierzyła, bo się zaśmiała i powiedziała:
- Oj wy moi rybacy, kolacja, mycie i do spania.
Nastał nowy dzień - Wigilia.
       Kiedy wstałem, zobaczyłem, że pada gęsty śnieg i na podwórku są dekoracje, których nawet nie mieliśmy w domu. Zszedłem na dół i zobaczyłem choinkę, która nie była w ogóle przez nas kupiona - w pełni ubrana w kolorowe bombki, łańcuchy i światełka. A stół - po prostu cudo.
    Był na nim chyba dwumetrowy, piękny karp. Na środku stołu Jezusek w żłobie, wokół dekoracje: pasterze, bydlęta, królowie, aniołowie i jeszcze Maryja i Józef, a wokół dużo świeczek.
        Tak bardzo mnie ucieszyły dekoracje, że zapomniałem o prezentach, ale jak pamiętam, były duże. Tak długo na to patrzyłem, że aż mama mnie zawołała, abym pomógł jej w kuchni.
     Pierwszą potrawą, którą robiłem, była sałatka z ziemniakami, marchewkami, ogórkami i oczywiście z jajkiem, ale nie jestem mistrzem w gotowaniu. Długo to robiłem, aż do wieczora.
      Wieczorem przyjechali goście: moje kuzynostwo, ciocie i wujkowie. Kiedy usiedliśmy przy stole, Dominik (kuzyn), który ma długie blond włosy, chciał wziąć troszkę sałatki, dotknął włosami świeczki. Włosy stanęły w ogniu, szybko uciekł do łazienki, śmiechu przy stole było co niemiara.
     Nagle ktoś zapukał do drzwi, więc mama poszła zobaczyć, kto to. To był ten “tajemniczy przybysz”, który jak się okazało, miał na imię Tomasz, Został mile powitany i ugoszczony.
Po kolacji wigilijnej był czas na prezenty. Kiedy patrzyłem na nie, zobaczyłem niebiesko-zielony pakunek, na którym było imię “Tomasz”.
       Kiedy Tomek otworzył prezent, naszym oczom ukazało się akwarium z małą, żółtą rybką, która mi coś przypominała.
        Po kolacji Tomasz podziękował za gościnę i się pożegnał. Kiedy odchodził, przypomniało mi się, że ta “mała, żółta rybka” to złota rybka ze stawu i że ona to wszystko zrobiła.
      Nocą wszyscy poszliśmy na Pasterkę. Następnego dnia po śniadaniu ruszyliśmy z kuzynami bawić się na podwórku. Pod drzwiami zobaczyłem kartkę z napisem: “Dziękuję Wam za to, że mogłem z Wami spędzić przepiękny i miły wigilijny wieczór.” Pod kartką było bon na zakupy do sklepu zabawkowego. 
      Więc wierzcie w świąteczne cuda i że dobro powraca!