Planeta Szkoła Mrocza
 

 
 
Antonina Wojtczak
„Czekać wieki”

Był piękny jesienny wieczór. Lekki wiatr cicho świszczał przez uchylone okno w pokoju Marysi. Dziewczynka jak zawsze o tej porze przygotowywała się do wyjścia na krótki spacer, aby odizolować się od szarego i ponurego bloku w którym mieszkała. Uwielbiała bowiem jesienne barwy w pobliskim parku. Znajdowało się tam wiele różnorakich drzew, dzięki czemu krajobrazy malujące się wieczorami nie były często spotykane.
    Dziewczynka, gdy tylko skończyła swoje przygotowania, ubrała ciepły płaszcz i wybiegła z mieszkania, aby cieszyć się świeżym powietrzem. Czuła, że to będzie jeden z lepszych spacerów, ze względu na wspaniałą pogodę.
Wiatr lekko rozwiewał kasztanowe włosy dziewczynki, a chłodne powietrze lekko zaczerwieniło jej delikatne policzki. Jej oczom ukazały się długie schody prowadzące do parku. Jedyną osobą, która wchodziła na nie poza Marysią, był często widywany w tym miejscu starszy Pan. Tego wieczoru wydawał się jednak jakiś inny. Był bardzo wyczerpany. Mogło być to spowodowane codziennym wchodzeniem na samą górę tych schodów.
    Starszy mężczyzna stanął na samym szczycie jego standardowej trasy, po czym spojrzał łagodnym wzrokiem na Marysię będącą w połowie drogi. Dziewczynkę trapił wygląd staruszka. Był bardzo chudy i słaby, a jego nogi trzęsły się, lecz najprawdopodobniej nie od zimna. Zostało tylko jedno pytanie, dlaczego taki osłabiony mężczyzna wchodzi codziennie na szczyt długich schodów i na kogo tam czeka?
    Dziewczynka postanowiła zapytać staruszka o nurtującą ją kwestię. Posunięty w latach Pan był bardzo skory do rozmowy. Powiedział, że nazywa się Mirosław i ma osiemdziesiąt siedem lat, lecz w kwestii swoich stałych spacerów na szczyt schodów nie chciał się wypowiedzieć. Marysia jednak bardzo nalegała, mimo że wiedziała o tym, jak długie potrafią być historie starszych osób.
    Staruszek w końcu uległ i z uśmiechem na twarzy odparł:
- Widzę, że bardzo ci zależy, prawda?
- Prawda – powiedziała zadowolona dziewczynka
- No dobrze, to zacznijmy od początku – zaczął mówić mężczyzna, a jego opowieść była bardzo poruszająca.
    Wszystko zaczęło się gdy staruszek miał cztery lata i był jeszcze małym chłopcem. Poznał on wtedy dziewczynkę w swoim wieku o imieniu Alicja. Miała ona szare oczy i ciemne blond włosy. Z biegiem czasu stali się najlepszymi przyjaciółmi. Niestety,m już po paru miesiącach wybuchła wojna. Rodzina Mirka, jak i Ali, chowała się w tym samym bunkrze. Przeżyli w takim stanie sześć lat, aż do zakończenia całego wydarzenia.
    Przyjaźń tej dwójki trwała do momentu, w którym oboje skończyli szesnasty rok życia. Właśnie wtedy poczuli do siebie coś więcej. Przez wiele miesięcy układało im się wspaniale. Codziennie się spotykali, a jeśli nie było to możliwe, to rozmawiali przez telefon z metalowych puszek. Umożliwiał im to fakt, że mieszkali tuż obok siebie, a ich okna były skierowane ku sobie. Kiedy tylko jedno z nich chciało porozmawiać, to ciągnęło za sznurek od swojej puszki, a puszka osoby po drugiej stronie brzęczała przez uderzanie o rzeczy znajdujące się wokół, dając głośny znak o chęci rozmowy. Paplaniny te potrafiły trwać nawet cały dzień.
Niektórzy mówili, że piękna z nich para, a jeszcze inni, że od zawsze wiedzieli, że coś wyniknie z tej ich przyjaźni. Można by powiedzieć, para idealna. Wszystkim miło było patrzeć na to, jak Mirek był w nią wpatrzony. Dla chłopaka Ala była najważniejsza. Niestety, po krótkim czasie wszystko się zmieniło.
Obie rodziny postanowiły się przeprowadzić na dwa różne krańce Polski. Dla pary była to naprawdę smutna informacja, lecz już nieunikniona ze względu na to, że zdania rodziców nie dało się zmienić. Alicja zaproponowała możliwość wieczornego spotkania właśnie w parku, na tych schodach, na których Marysia spotkała Pana Mirosława. Chłopak się zgodził. Podczas tego spotkania para miała ujawnić sobie swoje przyszłe adresy aby mogli wysyłać sobie listy. Miało też być to miejsce ich ostatniego spojrzenia sobie w oczy, ponieważ już następnego dnia dziewczyna musiała wyjechać.
W dniu spotkania Mirek postanowił pójść do swojego przyjaciela. Bawili się bardzo dobrze, lecz gdy nadeszła godzina spotkania, chłopak postanowił, że nie stawi się w parku na schodach i że wyjaśni wszystko Alicji, rozmawiając przez telefon z puszek. Przeliczył się jednak w ogromnym stopniu.
Gdy tylko Mirek wrócił do domu, zauważył, że telefon z puszek zniknął. Dowiedział się, że ojciec Alicji zabrał go, bo musieli zrobić ostateczne wysprzątanie domu przed wyprowadzką, aby nowi lokatorzy nie denerwowali się zbędnymi bibelotami. Chłopak zdenerwowany sytuacją, w której się znajdował, postanowił, że już następnego ranka podbiegnie pod dom dziewczyny i odbędzie z nią ostatnią rozmowę.
Mirek obudził się, gdy tylko usłyszał pianie koguta na podwórku. Nałożył na siebie pierwszą lepszą koszulę i byle jakie spodnie, aby jak najszybciej spotkać się z Alicją. Nie założył nawet butów przed wyjściem. Chciał jak najszybciej porozmawiać z dziewczyną. Niestety, było już za późno. Okazało się, że nowi lokatorzy przybyli za wcześnie i rodzina Alicji wyjechała z miasta wcześniej niż powinna.
    Zrozpaczony chłopak wrócił do domu. Nie miał pojęcia, co ma począć, bowiem był świadomy, że to ostateczny koniec jego znajomości z Alicją. Pogrążony w rozpaczy, musiał wyjechać z miasta i już nigdy nie zobaczyć nawet domu dziewczyny.
    Gdy obie rodziny wyprowadziły się ze starych domów, Mirek miał siedemnaście lat. Lecz już po trzech latach wrócił do mieściny, w której niegdyś mieszkał. Postanowił urządzić się w jednym z mieszkań w szarym bloku na niewielkim osiedlu. Od tego momentu dzień w dzień wbiegał po schodach do miejsca, w którym umówił się z Alicją, mając nadzieję, że jeszcze kiedyś ujrzy jej twarz.
    Marysia, słysząc historię Pana Mirosława, bardzo się wzruszyła. Nie myślała, że taki zwykły mężczyzna może mieć aż tak bardzo poruszającą serca przeszłość. Głosem pełnym zrozumienia zapytała:
- A jak pan pozna, że to właśnie ta Alicja?
- Posłuchaj, jeśli się kogoś kocha, to pozna się tą osobę nawet po stu latach – odrzekł staruszek z uśmiechem na twarzy.
- Ale niech Pan sobie zrobi przerwę. To naprawdę niezdrowe wbiegać tu codziennie, zwłaszcza w pana wieku, a ja mogę tu przychodzić za pana. To naprawdę mało zatłoczone miejsce. Zwłaszcza o tej porze roku. Jeśli zobaczę jakąś starszą kobietę, to zapytam o imię i czy pana zna – zaproponowała z troską Marysia
- Bardzo ci dziękuję za propozycję, kochana, ale to ja postąpiłem źle. Zamiast przyjść tu i spotkać się z Alicją, wolałem gadać z kolegą, z którym mogłem pogadać nawet następnego dnia. W końcu wyprowadzałem się tydzień później niż Ala. Ty, kochana, nie będziesz ponosiła kary za mnie. Przez swój błąd zamiast dwudziestu pięknych minut z Alą, będę czekał tu wieki w ramach wyroku. Czasami warto czekać. Może jeszcze kiedyś ją spotkam, ale to na pewno nie będzie dziś – odparł uśmiechnięty staruszek, po czym zaczął schodzić ze schodów, aby udać się do swojego domu. Marysia pomogła zejść mężczyźnie, po czym odprowadziła go do jego mieszkania, a sama wróciła do siebie. Cały czas myślała o tym, co opowiedział jej pan Mirosław. Poruszyło ją to, z jaką determinacją staruszek codziennie wraca w to samo miejsce. Widocznie naprawdę zależało mu na Alicji. To byłoby naprawdę piękne, jak udałoby się spotkać byłej parze w tym miejscu. Zapewne panu Mirkowi bardzo na tym zależało. Dziewczynka zanurzona w toni pytań położyła się na swoim łóżku. Trudno było jej zasnąć, bo nie miała odpowiedzi na żadne z nich. W końcu zmęczyła się rozmyślaniem nad historią staruszka i udało jej się zasnąć, a ostatnie co pomyślała to:
„Czasami lepiej dać komuś swoje pięć minut, bo potem można tego pożałować. Nigdy nie wiadomo, co pomyśli sobie ta osoba i czy w jakiś sposób jej się nie zrani. Zwłaszcza jeśli jest nam w jakiś sposób bliska".