Planeta Szkoła Mrocza
 

 
 
Antonina Woitczak
„Jak uratować święta?”

- Usiądźmy przy wigilijnym stole, proszę. Opowiem wam pewną historię związaną z Wigilią i tą ramką ze skrawkiem materiału - powiedziałam, po czym wszyscy usiedli przy stole.
- Jest to ważna dla mnie rocznica, którą obchodzę właśnie w wigilię Bożego Narodzenia, a było to tak…
Była zima 1989 roku. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami. Przygotowywałyśmy z babcią mój ulubiony barszcz z uszkami, gdy nagle do pokoju wbiegła moja siostra, krzycząc:
- Emilka! Emilka! Tata powiedział, że w Wigilię wyjeżdża do pracy! Powiedz mu, żeby nie jechał, bo mnie nie chce słuchać!
Spojrzałam na siostrę z niedowierzaniem, po czym wybiegłam z kuchni. Zupełnie nie rozumiałam, dlaczego tata miał wyjechać. Przecież obiecywał mi, że zostanie!
    Tata stał przy samochodzie i czytał jakiś list. Podbiegłam do niego, krzycząc:
- Tato! Czy to, co mówi Felka, to prawda? Naprawdę wyjeżdżasz?! - ojciec zmarkotniał i odpowiedział:
- Niestety, to prawda. Mój szef mnie zwolni, jeśli nie wyjadę… Tylko posłuchaj mnie. Za żadne skarby nie bądź smutna - tata wyjął coś z samochodu. - Proszę. Kupiłem to dla ciebie. Przytulaj tego misia zawsze, gdy będziesz za mną tęsknić.
Do oczu napłynęły mi łzy. W głowie miałam tylko myśl, że będzie to najgorsza Wigilia…
    W końcu nadszedł ten dzień - wigilia Bożego Narodzenia. Z niecierpliwością czekałam na przyjazd wszystkich cioć i wujków. Biegałam w tę i z powrotem, niecierpliwiąc się coraz bardziej. Tęskniłam bardzo za tatą, ale wiedziałam, że on na pewno chce, żebym dobrze się bawiła w tę Wigilię.
    W końcu wszyscy się zebrali. Śpiewaliśmy kolędy, śmialiśmy się, przyszedł Święty Mikołaj… Nagle do drzwi zapukał jakiś mężczyzna. Był wysoki, chudy i z jakiegoś powodu bardzo smutny. Mama wyszła otworzyć drzwi, a to, co usłyszałam po jej powrocie, nie było najlepszą wiadomością, jaką mogłam usłyszeć. Mój tata zaginął! Do oczu napłynęły mi łzy i pobiegłam do swojego pokoju.
    Następnego dnia byłam już spokojniejsza, po głowie krążyły mi myśli, co stało się z moim tatą? Wpadłam na pomysł. To przecież jeszcze nie koniec świąt! Jeszcze miałam ten dzień i następny! Postanowiłam wszcząć śledztwo! Poprosiłam mamę o konia z naszej stajni. Napoiłam go i nakarmiłam, po czym wyruszyłam do pobliskiego miasta, w którym pracował tata. Chciałam odnaleźć go jeszcze tego, lub następnego dnia, abyśmy mogli razem świętować Boże Narodzenie.
    W mieście, do którego dotarłam, nie było żadnego świątecznego klimatu. Wszędzie było szaro i ponuro. Żadnych kolorowo świecących lampek, choinki na rynku, bałwany rozdeptane. O co chodzi? Od kiedy pamiętam, to miasto obchodziło bardzo miło i przytulnie święta.
    Nareszcie dotarłam do miejsca pracy taty. Szary, bezduszny, kamienny budynek. Postanowiłam wejść do środka, a to co zobaczyłam, było największym szczęściem, jakie mogłam sobie wyobrazić. On tam był! Nie spodziewałam się, że go zobaczę! Stał przy barierce od pieca i wpatrywał się w ogień jak gdyby nigdy nic. Podbiegłam do niego z misiem, którego dostałam, i przytuliłam się najmocniej jak tylko się da. On jednak ani drgnął! Nie okazał najmniejszej nawet reakcji! Odsunęłam się lekko i powiedziałam:
- Tato, to ja! Emilka! Nie poznajesz mnie? - ojciec jednak nawet nie mrugnął. Jedyne, co powiedział, to:
- Nieznajoma…
         Nieznajoma? Byłam jego córką, ale powiedział na mnie „nieznajoma”?!
Postanowiłam przypomnieć mu, że to ja. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi, mówiąc:
- Chodź, tato. Wróćmy do domu - lecz on na to:
- Nieznajoma! - po tych słowach wyrwał mi się z rąk, zabrał misia i wrzucił do pieca.
Przerażona podbiegłam do barierki, by wyjąć przytulankę, ale jedyne co po niej zostało to skrawek materiału. Spojrzałam na ojca z niedowierzaniem, po czym wybiegłam z budynku, wsiadłam na konia i wróciłam do domu.
    Całą noc rozmyślałam, co jest przyczyną zachowania taty. Przecież nigdy się tak nie zachowywał! Jedyne co mi przychodziło do głowy to to, że może to wina nastroju, który panował w tamtym mieście! - ta odpowiedź była chyba najbardziej logiczna.
    Mama akurat przygotowywała śniadanie, a ja wiedząc, że nie wyjdę z domu przed zjedzeniem, niespokojnie czekałam i niecierpliwiłam się.
    Babcia przyszła do domu z kartonami pełnymi ozdób. Uradowana, podbiegłam z prośbą o jeden karton. Staruszka zgodziła się z uśmiechem na twarzy.
    Wyruszyłam w drogę. Chciałam przystroić gmach fabryki ozdobami i lampkami. Według tego, co wymyśliłam w nocy, ponury nastrój w mieście, źle wpływa na mieszkańców, dlatego podczas pobytu tam, stają się oni żywymi posągami. Jedyne, co cały czas mnie zastanawiało, to to, dlaczego ten mężczyzna powiedział, że mój tata zaginął?!
    Na miejscu spojrzałam przez uchylone drzwi, aby wzrokiem odnaleźć ojca. Stał w tym samym miejscu co ostatnio.
Wdrapałam się na pochyły daszek nad wejściem i ze stresem rozwieszałam lampki. Miałam wielką nadzieję, że ojciec się poruszy już wtedy, ale nic z tego. Nawet gdy ustroiłam całą zewnętrzną część budynku, to nic nie dało. Został mi środek. Była to dość duża przestrzeń, a ja byłam już zmęczona. Jedyne, co dodawało mi sił, to myśl, że może mój tata stanie się taki jak zwykle.
W kartonie kończyły się ozdoby. Została tylko skarpeta na kominek. Bałam się, że to nic nie da, ale zawsze trzeba być pozytywnej myśli. Chwyciłam skarpetę i powiesiłam na kominku. Właśnie wtedy usłyszałam:
- Emilka? To ty?
- Tak, tato! To ja! Udało się!
- Co się udało? Skąd się tu wzięłaś?
- Nie jesteś świadomy, co się działo… Zaginąłeś!
- Co?! Jak to?! Na jak długo?!
- Nie martw się! Są jeszcze święta, tato! Wróćmy do domu razem świętować!
- Powiem ci córeczko, że z wielką chęcią.
Wsiedliśmy z tatą na konia i wróciliśmy do domu, a dzień spędzony wspólnie z rodziną był najlepszym dniem na świecie.
    Jeszcze następnego dnia pojechaliśmy ozdobić całe miasto, aby sytuacja już się nigdy nie powtórzyła. Bawiliśmy się świetnie i dołączyli do nas inni mieszkańcy!
    Teraz mamy 2021 rok i zbliża się 2022… Mojego ojca nie ma już, niestety, z nami, ale skrawek materiału z misia, którego od niego dostałam, cały czas jest tutaj. Wisi właśnie w ramce na ścianie. Dzięki niemu tata wie, że myślimy o nim i jest cały czas z nami.
    Właśnie dzięki temu wydarzeniu zrozumiałam, że najpiękniejsze święta, to święta z ozdobionym klimatycznie domem i nigdy nie będą takie piękne bez czasu spędzonego z rodziną.