Planeta Szkoła Mrocza
 

 
 Helena Radziejewska
"Takiej Wigilii jeszcze nie było"

Na Olimpie zbliżał się wieczór. Zeus powoli robił się coraz bardziej zdenerwowany. Nie, żeby kogoś to zdziwiło.
- Dlaczego wy wszyscy macie takie dobre humory? Przecież jest taki okropny dzień! Nie stało się dziś nic dramatycznego! Jak możecie się cieszyć! - krzyczał.
- Jak to nie stało się nic złego? - powiedziała Hera - Przecież jest Wigilia! W takie dni zdarza się tyle złych rzeczy! Nawet nie wiesz, ile jedzenia się marnuje!
To od razu poprawiło humor Zeusa. Zamęt był w jego guście. Ale zmarnowane jedzenie nie jest w stanie poprawić mu humoru na dłuższy czas. Trzeba wprowadzić jeszcze więcej nieszczęść! - pomyślał.
Był tylko jeden problem. Jakie nieszczęścia można zrobić w Wigilię? Wojna odpada, bo nikomu nie będzie się chciało walczyć. Rzucanie piorunami w pobliskie pola też nic nie da, bo ludzie w świątecznym nastroju nawet tego nie zauważą. Postanowił udać się po radę do tej wrednej Tetydy.
Tetyda mieszka w morskich otchłaniach i jest mniejszą boginią. Definitywnie nie należy do tych dobrych bogiń. Zależy jej tylko na sławie jej syna, Achillesa. A ten Achilles to nawet bogiem nie jest, ale mniejsza z tym.
- Tetydo, o okropna bogini! Widzę, że twoje mieszkanko jest w coraz gorszym stanie! A ty w ogóle wyglądasz okropnie! - powiedział Zeus po tym, jak przekroczył próg domu Tetydy.
- Nie musisz być aż tak miły! – odrzekła entuzjastycznie Tetyda - widzę, że ty też wyglądasz katastroficzne! Ale powiedz, co cię tu sprowadza? Nie uwierzę, że przyszedłeś tu bez żadnego celu!
- Jak pewnie zauważyłaś, jest Wigilia. Ludzie są szczęśliwi. Marnuje się dużo jedzenia, ale większość z nich się tym nie przejmuje. Jak wiesz, tak nie może być! Uśmiechy już dawno powinny zniknąć z ich twarzy! Śmiech powinien przycichnąć! Świąteczna muzyka, przestać grać! A ludzie powinni siedzieć w kątach i płakać z bezsilności! Dlatego przychodzę po radę, abyś mi powiedziała, jak mogę popsuć im ten dobre humory.
- Ale nie tak prędko. Coś za coś. Mój syn jest teraz na wojnie z Troją. Biją się o jakąś dziewczynę - bogini westchnęła - Są tam już od 10 lat i nie wygląda, żeby miał być koniec tych bitew. Poproś twojego syna, Apolla, żeby zesłał na nich jakąś chorobę.
- Dobrze, poproszę go. Ale teraz powiedz mi. Co mam zrobić?! - krzyknął już trochę zmęczony arogancją Tetydy. Przecież to on jest najpotężniejszym bogiem.
- Chcesz, aby wszyscy byli nieszczęśliwi?
- No raczej.
- To możesz zamienić prezenty świąteczne. Dzieci będą płakać przez niedopasowane prezenty, a rodzice przez chaos nie będą mogli świętować - powiedziała, ale Zeusa już tam nie było. Poleciał niszczyć święta.

*    *    *
    W tym samym czasie w domu małego Jasia trwał wigilijny obiad. Zjechała się cała rodzina, więc prawie nie było miejsca. Przez to Jasiu musiał siedzieć mamie na kolanach. Ale się tym kompletnie nie przejmował. Czekał na prezenty. Miesiąc temu razem z mamą pisał list do Świętego Mikołaja. Od zawsze marzył o pięknym, czerwonym rowerku, z dzwoneczkiem na kierownicy. W liście jasno określił, że właśnie to chciałby dostać pod choinkę. 


*    *    *
    Zeus miał on już plan, jak zamienić prezenty. Nie zrobi tego na całym świecie, bo by się nie wyrobił, ale może zamienić  prezenty w jednym domu. A potem przez cały wieczór radośnie będzie mógł patrzeć na płaczące dzieci.
    Wybrał jeden dom w środku lasu. Dom ten był drewniany, z dużą ilością okien. Miał obszerną werandę, na której stał piękny fotel bujany. Na podwórku za domem stało bardzo dużo samochodów, więc Zeus miał nadzieję na dużą liczbę dzieci czekających na prezenty.
     Wchodząc do środka, musiał być bardzo ostrożny, aby nikt go nie zauważył. Oczywiście jest on władcą bogów greckich, więc wziął na siebie zaklęcie niewidzialności, ale ostatnio czary trochę szwankowały. Będzie musiał się to naprawić, od razu jak wróci na Olimp.
    I nagle zauważył ją. Ogromną choinkę na środku salonu. Stała oświetlona milionem lampeczek i ozdobiona pięknymi bombkami. A obok niej ogromny stół z jedzeniem. Przy tym stole siedzieli śmiertelnicy. Wszyscy uśmiechnięci. Zeusa trochę to zdenerwowało. No bo kto im w sumie pozwolił się cieszyć. Na pewno nie on.
     Po chwili użył kolejnego zaklęcia, aby prezenty, które były zapakowane w kolorowych pudełkach, zamieniły się. A to zamiast kosmetyków wrzucił martwe szczury, a to zamiast wędki podłożył zgniłe jedzenie, a to zamiast rowerka podrzucił stare, brzydkie firanki.

*    *    *

    W tym momencie Janek zobaczył coś dziwnego. Gdyby był starszy, pewnie nazwałby to anomalią, ale był za mały i nie znał tego słowa. A jak to dziecko, był ciekawski i lubił tajemnice. Więc poczuł się jak detektyw i spróbował dowiedzieć się, co to było.
    Tak że to dziwne coś właśnie uciekało z salonu. A Janek  tuż za tym dziwnym cosiem.

*    *    *
     Zeus zauważył, że ktoś za nim idzie. Jakieś natrętne dziecko. A więc czary działają gorzej niż myślał. Pomyślał, że jak ten już go zauważył, to spróbuje go przekonać, że jest Świętym Mikołajem. Poszedł na dwór i tam zdjął z siebie niewidzialność.
- Cześć, dziecko - powiedział miło.
- Kto ty jesteś i co robisz w naszym domu? - zapytał dziarsko chłopiec.
- Jestem Świętym Mikołajem i właśnie dawałem wam świąteczne prezenty - odpowiedział niewzruszony Zeus.
- Ty naprawdę myślisz, że ja wierzę w Świętego Mikołaja. Mam już pięć lat i jestem prawie dorosły - krzyknął Jasiu.
- To w takim razie kim ja jestem? - spytał Zeus, w duchu powoli, lecz coraz bardziej zirytowany tym natrętnym stworzeniem.
- Ty… jesteś… nie wiem, kim jesteś. Ojej! No przecież nie wiem, kim jesteś, a mamusia zabroniła mi rozmawiać z nieznajomymi - powiedział zestresowany Janek.
- W takim razie idź sobie.
- Nieeeeee…. Już teraz cię znam. Przecież jesteś Świętym Mikołajem. A co jak co, ale znam Świętego Mikołaja. Nawet pisałem do ciebie list. Kupiłeś mi ten rowerek? - spytał zaciekawiony Janek.
     Zeus nie wiedział co odpowiedzieć. Zrobiło mu się żal tej małej istotki. Widać było, że będzie bardzo smutna, jak się dowie, że nie ma żadnego rowerka. Jeszcze dziesięć minut temu by się z tego cieszył, ale teraz zrobiło mu się bardzo przykro. Nie chciał, aby ten chłopiec płakał. Pewnie potem będzie się zastanawiał, co go tak zmieniło. Janek prawdopodobnie powiedziałby, że to ta „magia świąt”.  Ale niezależnie, co skłoniło Zeusa do zmiany zdania, postanowił on wrócić do domu i z powrotem pozamieniać prezenty. Tylko, że teraz na dobre. A nawet skusi się o dodanie kilku prezentów od siebie.
- Dziecko, ja już teraz muszę iść rozdać resztę prezentów, a ty najlepiej wracaj do mamy - powiedział i poszedł.
    Jak postanowił, tak zrobił, a wracając do domu, czuł dziwne ciepło na sercu. Kompletnie nie wiedział czemu, ale spodobało mu się to.


*    *    *

- Mamo, a wiesz, że ja widziałem Świętego Mikołaja? - powiedział Janek po powrocie do domu.
- Naprawdę? - spytała mama.
- Tak. Ale był kompletnie inny niż sobie wyobrażałem.
- Dobrze, opowiesz mi o tym później, a teraz zjedz trochę sałatki.