Planeta Szkoła Mrocza
 

 
Mikołaj Bednarski
"Marzenia się spełniają"

Święta to magiczny czas. Z samego rana w moim domu panował niezły chaos, wręcz armagedon. Mama toczyła bitwę w kuchni, aby wszystkie dania, które zagoszczą na wigilijnym stole, smakowały rewelacyjnie. Nie chcąc jej przeszkadzać, wraz z tatą zacząłem stroić wielką choinkę. Zajęło nam to trochę czasu.
-  Wyszło nam świetnie - powiedziałem.
-  Zgodzę się z tobą. W tym roku się postaraliśmy - odpowiedział tata.
Na niebie zabłysła pierwsza gwiazdka. W moim domu to znak, aby rozpocząć wieczerzę. Wszyscy goście stanęli przy wigilijnym stole, a ja czytałem Biblię i później podzieliliśmy się opłatkiem. Zasiedliśmy do obficie zastawionego stołu. Wszystkim towarzyszyły wielkie emocje. W pędzącym świecie mamy coraz mniej czasu, aby spędzać go razem ze sobą i cieszyć się z tego, co najważniejsze. Po spróbowaniu wszystkiego, co znajdowało się na stole, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wszyscy byliśmy pewni, że to spóźniony wujek Marian. Mama podeszła do drzwi, po chwili powiedziała:
-  Mikołaj, to ktoś do ciebie.
- Do mnie? - zapytałem.
Zdziwiony poszedłem do pokoju i zobaczyłem Gwiazdora. Choć nie wierzę już w Świętego Mikołaja, bardzo ucieszył mnie jego widok. Udawałem, że nie wiem, kto to jest - ze względu na mojego pięcioletniego kuzyna Michała, który nadal wierzy w Świętego Mikołaja. Po chwili Gwiazdor zapytał:
-  Czy są tu grzeczne dzieci?
-  Oczywiście, że tak - odpowiedziałem.
-  Podejdźcie do mnie, mam dla was wspaniałe prezenty. Na pewno wam się spodobają.  
Pierwszy prezent dostał Michał. Znajdował się tam wielki traktor sterowany na pilota. Michał był wniebowzięty, o takim prezencie marzył. Gdy Święty Mikołaj rozdał wszystkie prezenty, zrobiło mi się przykro, że nie ma nic dla mnie. Po chwili Gwiazdor powiedział:
-  Jednak został jeszcze jeden wyjątkowy prezent, chyba jest on dla Mikołaja.
Gwiazdor podszedł do mnie i wręczył mi pudełko, w którym coś piszczało.
-  Czy to jest to, o co prosiłem cię w liście? - zapytałem.
-  Oczywiście, że tak.
    W moim pudełku znajdował się malutki piesek rasy beagle, o którym zawsze marzyłem.
-  Spełniłeś moje największe marzenie, dziękuję! - powiedziałem.
Od razu pobiegłem z pieskiem do pokoju pochwalić się otrzymanym prezentem. Wiem, że nie daje się zwierząt w prezencie, ale ja będę najlepszym „panem”, jakiego można sobie wyobrazić.
 Nazwałem ją Bella i bawiliśmy się razem przez kilka godzin bez przerwy. Nigdy nie zapomnę tego wspaniałego dnia. Bella jest ze mną do dnia dzisiejszego i jest moim najwierniejszym przyjacielem. To mój największy skarb.