Planeta Szkoła Mrocza
 
  
                                                                          
Laila Jasińska
"Szał monet"

           Było niedzielne popołudnie. Wraz z rodzicami spacerowałam w cieniu rozłożystych kasztanów i pachnących lip. Ich woń karmiła moje zmysły, pobudzając wyobraźnię. Wydawało mi się, że przeniosłam się w czasie do XVI wieku, kiedy moje wojewódzkie miasto słynęło w całej Rzeczpospolitej.
          
-Gdzie tym razem powędrowałaś?- zapytała mama, widząc me zamyślenie.
-Wyobrażam sobie, że wędruję tu w długiej sukni z dokładnie dopasowanym gorsetem. Moją szyję zdobią połyskujące klejnoty, które przyciągają uwagę przechodniów. Włosy mam upięte w wspaniały kok, a z boku płyną delikatne loczki. Nad głową trzymam jasny parasol, który chroni moją twarz przed promieniam słonecznymi - wyjaśniam.

           Przed moimi oczyma zarysowują się rozrzucone chaotycznie domy, jakby przed laty nie było architektów, którzy dokładnie ucisną szereg mieszkań na niewielkiej powierzchni, betonując każdy centymetr, a może zapomnieli o tym skrawku. Dzięki temu dziś Wyspę Młyńska możemy uznać za skrawek nieba, oazę szczęścia, na której oderwiemy się od wybrukowanej rzeczywistości i polecimy w dalekie przestworza. Dawne młyny, magazyny zbożowe, kaszarnie, spichrze, tworzą niezwykły historyczny krajobraz przemysłowy. Wśród tego wszystkiego wspaniała mennica na wodzie.

-Co robiono w tym budynku?- zagadnęłam.
-To słynna Mennica Bydgoska, która obok krakowskiej dostarczała monet dla całej Rzeczpospolitej. Fabryka stała się prawdziwym wyróżnikiem naszego miasta za króla Zygmunta III Wazy- wyjaśniła mama.

            Poczułam się dumna. wyprostowałam kręgosłup, podniosłam głowę i nadęłam policzki. Moje miasto wojewódzkie napełniało kieszenie obywateli całego kraju.

           Nagle wyobraziłam sobie, że pracuję w mennicy. Wykonuję dzienny limit monet, a gdy starcza mi czasu, dorabiam nadprogramowe pieniądze. Wszyscy o tym wiedzą i pozwalają mi na taką grę, gdyż cel wart jest świeczki. Po pracy wędruję ulicami Bydgoszczy, by wspomagać potrzebujących. Wkładam monety w wyciągnięte ręce żebraków, którzy godzinami klęczą na betonowej powierzchni i błagalnym wzrokiem patrzą na przechodniów biegających w różnych kierunkach. Niektórzy z nich nawet nie dostrzegają niczego, co znajduje się poniżej czubka ich nosa. Pukam też do drzwi za którymi słyszę płacz dzieci. Często doskwierająca biedz powoduje kłótnie, nieszczęścia rodzin. Za wręczoną monetę kupią chleb u miejscowego piekarza, załatają dziurę w ścianie, ogrzeją dom w chłodne dni.