Planeta Szkoła Mrocza
 


Monika Rakowska
Otwarte drzwi

W pewnym małym miasteczku, nad rzeczką, mieszkało w skromnym domku szczęśliwe małżeństwo. Marzyli o dziecku, o małej, płaczącej, hałaśliwej, bezbronnej i śmiesznej istotce w pampersie. Jak co roku, przygotowywali się na Wigilię. Gotowali już ostatnie potrawy, przystrajali wigilijny stół, wkładali pod obrus sianko, ozdabiali kokardkami prezenty. Nic nadzwyczajnego, totalna, nudna  klasyka, jak co roku.
Potem pięknie się ubrali i rozpoczęli uroczystą kolację. Odmówili modlitwę, przeczytali fragment Biblii o narodzinach małego Jezuska i zaczęli dzielić się opłatkiem, życząc sobie, by ten rok był jeszcze wspanialszy niż poprzedni, wielu sił, cierpliwości, zrozumienia i przede wszystkim dziecka. Po prostu spełnienia ich marzeń.
Podczas wieczerzy rozmawiali o tym, jak wielkie byłoby dla nich święto, gdyby udało się Marcie zajść w ciążę. Śmiali się, że chyba nawet większe niż to Boże Narodzenie. I tak mijała im Wigilia w spokoju, przy kominku, na rozmowie i jedzeniu pierogów, które zresztą oboje uwielbiali.
Rano jako pierwszy obudził się Łukasz. Ubrał szlafrok i poszedł do kuchni zrobić sobie kawę. Wyjrzał przez okno i zobaczył dużo śniegu! Był zdziwiony, że tyle zdążyło napadać przez noc. Przypomniał sobie, jak był młody i zawsze w pierwszy śnieg obrzucał się z Martą śnieżkami. Przez moment zastanawiał się, dlaczego i kiedy przestał tak robić. Była to w końcu wspaniała, mokra, lekko niebezpieczna i zadziorna zabawa.
Pobiegł więc do Marty, rzucił się na łóżko i wyjętymi wcześniej z szuflady skarpetkami obudził żonę, rzucając nimi prosto na nią. Zaspana, kompletnie nie wiedząca, co się właśnie stało Marta usiadła na łóżku, pilnie przyglądając się Łukaszowi. Uwielbiał, gdy tak na niego patrzyła, miną mówiącą: ,,serio Łukasz, serio, aż tak ci odwala już na starość’’?! Uwielbiał ją denerwował i drażnić. Był w tym naprawdę mistrzem. W końcu, rzucając ostatnią parą skarpet, powiedział: ,,Wstawaj księżniczko, zaraz ci śnieżkami zrzucę tę poważną minę z twarzy.” I zaczął uciekać, bo wiedział, że zacznie go gonić. Gdy już go dogoniła, rozbawieni swoją dziecinną naturą postanowili wyjść na dwór. Oczywiście, jak na dorosłych przystało, postanowili dokładnie, odpowiednio, nie zapominając nawet o szaliku i czapce, wcześniej się ubrać. Naturalnie wszystko to robiąc na wyścigi, w końcu, kto pierwszy na dworze, ten ma lepszą bazę, logiczne.
A kiedy otworzyli drzwi, nagle oprócz śniegu zobaczyli w ten piękny bożonarodzeniowy poranek różowy, dziecięcy wózek. Marta aż krzyknęła. Wskoczyła z wytrzeszczonymi oczami na Łukasza, który również był w szoku.
- Co to jest? – zapytała po cichu Marta. - Czy to…too, o czym jaa…my…ślę? Łukasz?? Wtedy podszedł do wózka i cały blady, z oczami pełnymi łez z niedowierzania, tętnem trzy razy większym niż sportowiec, który właśnie pobił rekord świata i jest na mecie, drżącymi rękami wyjął dziecko. Małego szkraba, słodkiego, różowego jak truskawka, najpiękniejszego, jakiego w życiu widzieli. Przez chwilę przyglądali mu się. Nagle dziecko zaczęło płakać. Ocknęli się szybko i pobiegli z wózkiem do domu.
- Co teraz? Łukasz, co mamy robić!? – pytała wstrząśnięta Marta. – Trzeba dać mu mleka - ciągnęła znów Marta.
 - Ale dziś żaden sklep nie jest otwarty. Gdzie ja znajdę mleko dla niemowlaka? – mówił zatroskany. –Nawet nasi sąsiedzi, nikt, kogo znam w mieście, nie ma tak małego dziecka.
Łukasz postanowił wyjść i poszukać czegoś. Chodził od domu do domu, a noworodek tymczasem, zmęczony płaczem, zasnął. A Marta zaraz po nim, oparta o wózek, zmęczona emocjami. Z uśmiechem większym nawet, niż wtedy, gdy była mała i znajdowała prezenty pod choinką. A gdy wszedł Łukasz z mlekiem, które zdobył od swojego kuzyna, zobaczył żonę śpiącą z dzieckiem. Wzruszył się i wyszeptał pod nosem:  Dziękuję, dziękuję, że ich mam. To moje największe, niezasłużone szczęście. Obiecuję, że będę ich chronił, żeby każdego dnia byli tacy szczęśliwi jak dziś. I położył głowę na kolanach żony, trzymając jedną ręką wózek.
Pamiętajmy, Boże Narodzenie jest darem, najwspanialszym dniem w roku, który zawsze jest magiczny na swój wyjątkowy sposób. Nie zamykajmy drzwi, gdy zdarzy nam się taki cud.